Kot, który mieszkał wysoko

Kot, który mieszkał wysoko - Lilian Jackson Braun KOT, KTÓRY MIESZKAŁ WYSOKO(1990) zaczyna się prawdziwym trzęsieniem ziemi. Po Moose County rozchodzi się wiadomość, która przejmuje grozą każdego, kto ją usłyszy. Jim Qwilleran nie żyje! Pierwszy o wypadku samochodowym dowiedział się Andrew Brodie, komendant policji w Pickax. Doszło do niego czterysta mil na południe, w niebezpiecznym, zurbanizowanym rejonie, który miejscowi nazywali Nizinami. Policja z wielkiego miasta poprosiła Brodiego o pomoc w znalezieniu najbliższej rodziny. Ale… jedyną rodziną Qwilla są jego dwa syjamczyki, które wyjechały razem z nim na Południe. Czy żyją? Co się z nimi teraz stanie? Wiodący stosunkowo spokojne życie na amerykańskiej prowincji, Qwill decyduje się skorzystać z zaproszenia wystosowanego przez dawną znajomą, Amberinę, jedną z Trzech Zwariowanych Siostrzyczek (Kot, który się włączał i wyłączał) i spędzić zimę nie w zaspanym śniegiem Pickax City, a w oddalonej o czterysta mil metropolii. Zaproszenie to nie jest jednak bezwarunkowe. Komitet Ocalenia Casablanki(KOC), zrzeszający mieszkańców Junktown oraz sprzyjające sprawie środowiska bohemy artystycznej, pragnie uratować przed rozbiórką gigantyczny apartamentowiec, górujący od 1901 roku nad całą dzielnicą. Przewodząca mu Mary Duckworth, jedna z dawnych miłości Qwilla, ma nadzieję, iż dziennikarz za przyznane mu w spadku pieniądze, wykupi wieżowiec i uratuje przed zrównaniem z ziemią. Qwilleran nie obiecuje pomóc, jednak korzysta z okazji i przenosi się, ku niezadowoleniu swoich kocich podopiecznych, na Niziny. Oprócz syjamczyków, również mieszkańcy Moose County pragną odwieść go od tego zamiaru. Miasto jawi im się jako jaskinia zła i przekonują Qwilla, że wyjazd to nienajlepszy pomysł. Zwłaszcza, że w zachowaniu dziennikarza w dobrym zdrowiu mają swój własny interes. Jeśli coś mu się stanie przed upływem wyznaczonego w testamencie Fanny Klingenschoen pięcioletniego okresu jego zamieszkiwania w hrabstwie Moose, fortuna rodu K przypadnie różnorakim organizacjom z Nizin, a wtedy mieszkańcy Pickax City i okolic będą musieli pożegnać się ze stypendiami i nieoprocentowanymi kredytami. ..."Hasselrich odkaszlnął. - Chciałbym poruszyć jeszcze jedno zagadnienie. Zaznaczył pan, że sprawy Moose County przejmują pana głęboko, a to pociąga za sobą pewną odpowiedzialność. (…) Rozumie pan, co mam na myśli, czyż nie? - Zainteresowanie Moose County utrzymaniem mnie przy życiu jest wcale nie większe niż moje osobiste pragnienie, by żyć"... Qwill wyjeżdża więc z Pickax i zatrzymuje się w Casablance, gdzie zajmuje penthouse tragicznie zmarłej marszandki, Dianne Bessinger. Choć prawdziwy powód jego obecności w mieście znają nieliczni, to wkrótce Morning Rampage rozgłasza, że Qwill dołączył do grona obrońców apartamentowca, który władze miejskie oraz lokalne grube ryby (reprezentowane przez wpływowy ród Pennimanów) skazały już na zagładę. Jakby tego było mało, Koko odkrywa w penthousie ślady krwi oraz znajduje złotą bransoletkę z wygrawerowanym imieniem Dianne. Qwill, poznając historię wieżowca, poznaje również okoliczności zabójstwa kobiety i dochodzi do wniosku, że wcale nie zostało ono dokonane przez jej kochanka, młodego artystę, Rasmusa Rossa. Dianne miała odziedziczyć Casablankę w przypadku śmierci jej siedemdziesięciopięcioletniej właścicielki, tajemniczej Hrabiny i jej śmierć była deweloperom bardzo na rękę. Łatwiej w końcu zmanipulować bezwolną staruszkę, niż nieco ponad czterdziestoletnią panią biznesmen. Dlaczego Pennimanom tak zależy na rozbiórce Casablanki? I czy to oni faktycznie stoją za zabójstwem marszandki? Qwill, zauroczony atmosferą wieżowca oraz barwną mozaiką osobowości jego mieszkańców, postanawia walczyć o zachowanie apartamentowca. Rezerwujcie bilety, bo oto zanosi się na wielki finansowy mecz! Jeśli napisałam wcześniej, że KOT, KTÓRY ROZMAWIAŁ Z DUCHAMI jest jedną z najlepszych książek cyklu, to KOT, KTÓRY MIESZKAŁ WYSOKO jest zdecydowanie najlepszą! Genialna! Niezwykle wciągająca, o wartko płynącej akcji, jak żadna z wcześniejszych powieści, mocno wbija w fotel i nie pozwala go opuścić wcześniej, jak po przewróceniu ostatniej strony powieści. Ten Kot… nie jest już tak słodki i lukrowy jak poprzednie. I jako pierwszy, właściwie pozbawiony jest happy endu. Co więcej, zakończenie tak naprawdę pozostaje otwarte i niedopowiedziane. Mnóstwo pytań, mało odpowiedzi i pragnienie kontynuowania lektury. Czy potrzeba lepszej zachęty? Nie sądzę ;) Więc jeśli jeszcze ktoś z Was nie miał przyjemności poznać prozy Lilian Jackson Braun, niech zacznie od tego tomu. Satysfakcja gwarantowana ;)