Miasteczko Salem

Miasteczko Salem - Stephen King Tytułowe Salem to skrót od Jerusalem's Lot, fikcyjnego miasteczka leżącego niedaleko Portland w stanie Maine. Salem stanie się pierwowzorem dla pojawiających się później wielokrotnie w twórczości Kinga miasteczek Derry i Castle Rock. Jego nazwa wbrew pozorom nie pochodzi od Jerozolimy, a świni o imieniu "Jerusalem", którą posiadał jeden z pierwszych mieszkańców. Nad Salem niczym cień dominuje posiadłość Marstenów, ponura dom na wzgórzu, którego właściciel, Hubie Marsten, przed laty zastrzelił swoją żonę, po czym powiesił się w jednym z pokojów. Rezydencja pozostała niezamieszkana, stając się straszakiem dla kolejnych pokoleń dzieciaków spragnionych wrażeń. Jednym z nich był mały Ben Mears, podjudzony przez rówieśników do zajrzenia do środka. To, co ujrzał w pokoju, gdzie wyzionął ducha Hubie Marsten, prześladować go będzie w koszmarach przez resztę życia. Już jako dorosły mężczyzna Ben, który stał się w miarę popularnym pisarzem, powraca do Salem, aby w spokoju napisać nową książkę i pozbierać się po tragicznej śmierci żony. Wkrótce poznaje uroczą Susan Norton i powoli zaczyna zdobywać jeśli nie zaufanie, to akceptację mieszkańców miasteczka. Jego wzrok jednak niespokojnie cały czas szuka Domu Marstenów... Ku jego zdumieniu przeklęta posiadłość znajduje nabywcę - dystyngowany pan Straker wraz z tajemniczym wspólnikiem, panem Kurtem Barlowem zamierza w miasteczku otworzyć sklep z antykami. Wkrótce w Salem zaczynają w niepokojącą częstotliwością ginąć ludzie. Ben Mears wraz z nauczycielem Mattem Burke dochodzą do zadziwiającego wniosku: w mieście pojawiły się wampiry. Miasteczko Salem jest pierwszym dziełem Kinga, w którym pojawia się duża ilość bohaterów pierwszego i drugiego planu. Dosyć dobrze poznajemy wielu mieszkańców miasta, czy to pełniących ważną rolę w fabule, czy też tylko stanowiących tło. Pisarz dużo czasu poświęca opisywaniu ich nudnego, monotonnego życia oraz ich wad i małych radości. Pozornie błahe szczegóły nakładają się na siebie, kreując coraz bardziej duszną i niepokojącą atmosferę, która jak ciężka, lepka mgła osnuwa Salem. To miasto wydaje się przerażające jeszcze zanim na arenę wydarzeń wkraczają wampiry. Alkoholizm, małomiasteczkowa mentalność, zdrady małżeńskie, zawiść, plotki, przemoc wobec dzieci - wystarczy lekko poskrobać nawierzchnię, a pod spodem ukaże się robactwo i zgnilizna. King pisał tę książkę w szczytowym natężeniu skandali politycznych w USA w latach 70. i erozji społecznych relacji, na które złożyła się m.in. trauma wojny w Wietnamie. Jak sam wspominał, Miasteczko Salem miało wiele wspólnego z jego własnym rozczarowaniem i niepokojem o przyszłość. Jak mówi szeryf Gillespie pod koniec książki, Salem umarło jeszcze zanim wampir Barlow tam się pojawił: "Jest martwe podobnie jak on. Umarło co najmniej dwadzieścia lat temu. Z całym krajem dzieje się dokładnie to samo". Wizja pustych ulic miasta, z kryjącymi się za zasłonami ludźmi i ich sekretami, jest bardzo sugestywna i można ją interpretować na wiele sposobów. Dzięki tym wątkom społecznym i politycznej paranoi książka Kinga ma wiele wspólnego z Inwazją Porywaczy Ciał, która pod przykrywką horroru science-fiction kryła alegorie do antykomunistycznej histerii z czasów komisji McCarthy'ego. Kolejną inspiracją dla tej powieści z pewnością były opowiadania grozy H.P. Lovecrafta. Samotnikowi z Providence Stephen King oddawał hołd niejednokrotnie w swojej twórczości, a miłośnicy tego pierwszego z pewnością odnajdą znajome wątki w motywie przeklętego Domu Marstenów. Wampiry w Miasteczku Salem na całe szczęście nie mają w sobie nic z romantyzmu i banalności współczesnych tworów w rodzaju Zmierzchu. To paskudne, krwiożercze potwory, na które skutecznym środkiem jest stary dobry kołek w serce lub święcona woda i krucyfiks. Nie są przedmiotem erotycznych fantazji podlotków i kur domowych w średnim wieku, ich skóra nie mieni się jak diamenty w świetle słonecznym. Chcą tylko krwi i nie panują nad swoim głodem. Nie mają ani krzty współczucia dla ludzi, są pierwotnym Złem, wywołującym w ludziach przerażenie, które rodzi się już gdzieś w gadziej części mózgu, przechowującej pamięć gatunku i najpierwotniejsze instynkty. King po mistrzowsku opisuje właśnie ten nieokreślony strach, wlewający się w serca mieszkańców, którzy nawet nie widząc z pozoru niczego podejrzanego w swoim mieście, podskórnie przeczuwają, że coś jest bardzo, bardzo nie w porządku. Ta atmosfera momentalnie udziela się czytelnikom i lektura w nocy to gwarancja tego, że każdy podejrzany dźwięk lub cień wywoła dreszcze na karku.