PRAWDA ZAWSZE WYJDZIE NA JAW
„Psy gończe” to najnowsza powieść Horsta, która ukazała się w Polsce. Jest to przedostatnia część z cyklu o policjancie Williamie Wistingu i jego córce, jaka wyszła spod ręki norweskiego twórcy. Jørn Lier Horst wciąga czytelnika od pierwszych stron. Nawet nie wiem kiedy okazało się, że to koniec tak dobrej książki. Akcja toczy się szybko, rozdziały są krótkie – co jest plusem, pozwala szybko przeskakiwać z jednego wydarzenia w drugie i być cały czas na bieżącą z akcją. Na początku nie wiedziałam o co w tym wszystkim chodzi, a rozwiązanie zagadki nie jest proste i nie wiadomo, który trop jest właściwy.
William Wisting, zasłużony i szczerze oddany swojej pracy policjant, zostaje zawieszony w czynnościach, gdy wychodzi na jaw, że w sprawie, którą prowadził siedemnaście lat wcześniej, doszło do sfałszowania dowodów rzeczowych. Mimo że w jego winę nie wierzą ani bliscy współpracownicy, ani córka – dziennikarka śledcza, mężczyzna staje pod obstrzałem mediów, a w jego sprawie zostaje wdrożone postępowanie dyscyplinarne. Staje się głównym podejrzanym w sprawie. Policjant przeżywa trudne chwile, postanawia wziąć sprawy we własne ręce i dowieść prawdy.
W międzyczasie córka informuje ojca o tym, że następnego dnia ukaże się artykuł na jego temat i to niestety niezbyt pochlebny. Line chciałaby odciągnąć uwagę opinii publicznej od osoby ojca. I taka szansa jej się nadarza. W Fredrikstad zostają znalezione zwłoki mężczyzny i właśnie ona ma o tym napisać. Postanawia zgromadzić materiał ma pierwszą stronę, aby zdjąć z okładki artykuł o Williamie. Pozornie niezbyt skomplikowana sprawa okazuje się mieć drugie dno oraz nieoczekiwany związek ze zniknięciem młodej dziewczyny, które bardzo przypomina śledztwo prowadzone przez ojca przed laty.
William jest pewny, że schwytali właściwego człowieka, jednak pojawia się coraz więcej wątpliwości. Postanawia ponownie przyjrzeć się sprawie porwania i zamordowania Cecylii Linde. I przy okazji oczyścić się z zarzutów. Pomaga mu córka i wspólnymi siłami docierają do kolejnych interesujących wniosków. Śledztwo komplikuje się, gdy dochodzi do zaginięcia kolejnej nastolatki. Zarówno ojciec, jak i jego córka zaczynają dostrzegać pewne niepokojące podobieństwa między sprawami.
Horst w przeciwieństwie do wielu współczesnych pisarzy nie skupia się na wątkach społecznych. Niewiele miejsca poświęca też kulisom zbrodni. Nie dowiemy się jak sprawca porywał swoje ofiary, i co dokładnie im robił. Nie dowiemy się też wiele o tym, dlaczego porywał i zabijał. Pisarz rzuca strzępy informacji i tylko te niezbędne w toku prowadzonego śledztwa. Skupia się za to na tym, na czym sam zna się najlepiej – na prowadzeniu śledztwa. To ono jest w tej książce najważniejsze – dogrzebywanie się do nowych informacji, zbieranie kolejnych poszlak, wyłuskiwanie dowodów, budowanie skomplikowanej struktury złożonej z faktów, a nie z domniemań.
Oprócz wątku kryminalnego moją uwagę przykuła praca dziennikarzy. Ich ciągła walka o nowe tematy i sposoby zdobywania materiałów. Liczą się mocne zdjęcia, chwytliwe nagłówki, tragedie, które wzbudzą sensację. Jednakże dobrze przeprowadzona współpraca dziennikarzy i policji może być bardzo skuteczna i pomocna w prowadzonych śledztwach.
Jørn Lier Horst zagłębia się w definicję pojęcia dobra i zła. Rzetelnie objaśnia motywy jakie kierują człowiekiem. Granica między dobrem i złem jest bardzo cienka. Poświęca dużo uwagi ludzkiej naturze, pisze o satysfakcji z pracy policjanta, odpowiedzialności za ludzkie życie i zdrowie. Autor skłania również do refleksji w temacie pracy śledczych i nieświadomych błędów, jakie mogą pojawić się w tego typu specyficznej profesji.
„Psy gończe” to bardzo dobry kryminał i bardzo dobra książka. Czyta się rewelacyjnie. Z niecierpliwością czekam na kolejne jego powieści w Polsce.
Naprawdę warto przeczytać!
Dziękuję Wydawnictwu Smak Słowa za udostępnienie egzemplarza recenzyjnego!