Uwięzieni w raju

Książka oparta na faktach. Prawdziwe wspomnienia, prawdziwe zdjęcia i prawdziwe emocje. Mnie zaciekawiła okładka oraz opis na okładce.
W maju 1945 roku nad Nową Gwineą rozbija się samolot amerykańskich sił zbrojnych stacjonujących na wyspie. To był w zasadzie lot wycieczkowy nad Szangri-La, a na pokładzie były 24 osoby. Gremlin spadł w dżungli w kompletnej głuszy, gdzie jego wrak stapia się otoczeniem i jest w ogóle nie widoczny z góry. Prawdopodobnie w okolicznych lasach żyją tubylcy, być może kanibale lub łowcy głów oraz Japończycy. Przy życiu zostają tylko kapral Margaret Hastings, porucznik John McCollom i sierżant Kenneth Decker. Są w fatalnym stanie, odwodnieni i ranni, ale decydują się opuścić miejsce spoczynku wraku i ruszyć w drogę. Trafiają na nieodkryte jeszcze rejony, między tubylców, o których tylko słyszeli.
Historia przypadła mi do gustu. Byłam pełna podziwu dla całej trójki jak próbują sobie radzić w nowej sytuacji i nie sprzyjających warunkach. Autor zadał sobie wiele trudu, by lektura była jak najbardziej autentyczna. Warto przeczytać