"Zanim znowu zabiję" - Mariusz Czubaj (Polski Psychopata 03)
Książka Mariusza Czubaja "Zanim znowu zabiję" zaczyna się mocnym wejściem - uprowadzony wprost z ulicy chłopiec zostaje zamknięty w jakimś pomieszczeniu. Jego niewola trwa wiele dni, jednak udaje się mu uciec porywaczowi, zanim ten wyrządzi mu jakąś krzywdę. Po takim wstrząsającym prologu, przechodzimy do spraw związanych z zasygnalizowanym na wstępie wątkiem. Sławny piłkarz - Jacek Kos, grający na co dzień w zagranicznych klubów, przyjeżdża do Polski, wykonuje jeden telefon, po czym rzuca się pod pędzący pociąg. Co też nim wstrząsnęło? Nieprędko się o tym dowiemy. A dowiemy się tylko dlatego, że sprawa zdesperowanego piłkarza mocno poruszy osobę blisko związaną ze świata piłki. Jest nią "marnotrawny" ojciec Rudolfa Heinza. Profiler postanawia powęszyć w sprawie dziwnego samobójcy, a jego prywatne śledztwo zawiedzie go do Sandomierza pogrążonego w chaosie powodzi oraz na wybrzeże. To jest pierwszy wątek.
Drugi wątek to natomiast ponowna ucieczka Inkwizytora ze szpitala psychiatrycznego. I znów Heinz musi się mieć na baczności, bo zdaje się, że morderca tym razem już mu nie przepuści. Dodatkowo Rudolf jest odsunięty od sprawy mającej na celu uchwycenia zbiega, a ta, ze względu na opieszałość śledczych, którzy się nią zajmują, wciąż stoi w miejscu. Inkwizytor przebywa na wolności i w każdej chwili może dopaść Rudolfa.
Duży plus należy się autorowi za dobór tła. Jest rok 2010: katastrofa smoleńska, pył wulkaniczny nad Europą, deszczowy maj i powódź. Wszystkie te elementy tworzą doskonały klimat dla opisywanych zdarzeń.
"Zanim znowu zabiję" od samego początku wydaje się nieco inna od poprzednich części. Sam Heinz również musi mierzyć się z innymi problemami. Jest na samym początku ten twardy jak skała bohater walczy ze swoją przeszłością. Zobaczył swojego ojca po raz pierwszy od 40 lat i bynajmniej nie było to sympatyczne spotkanie.
Moim zdaniem jest to najlepsza spośród wszystkich trzech powieści z cyklu. Narracja w pierwszej osobie pasuje do głównego bohatera. Po za tym Rudolf ruszył wreszcie tyłek i zabrał się do profilowania, do czego wszak został stworzony.
Fabuła wciągająca i trzymająca w napięciu. Polecam na deszczowe wieczory.