"Pięć Stawów. Dom bez adresu" Beata Sabała-Zielińska
To kolejna pozycja Beaty Sabały-Zielińskiej o tematyce tatrzańskiej po książce poświęconej TOPR-owi. Tym razem autorka skupia się na schronisku w Dolinie Pięciu Stawów.
"Pięć Stawów. Dom bez adresu" to opowieść o tym, jak powstało kultowe schronisko w Tatrach. Najwyżej położone w polskiej części Tatr, oblegane przez tatromaniaków i wspinaczy, jest miejscem magicznym, którym od dziesięcioleci zarządza jedna rodzina. I o tym, jak wygląda zarządzanie takim obiektem.
W stu procentach zgadzam się z autorką książki, że wędrówka, chodzenie po górach, bycie sam na sam z naturą to "podróż w głąb siebie".
Wygląda na to, że nie tylko dolina jest wyjątkowa, ale i schronisko. Jedyne po polskiej stronie, do którego nie da się dojechać, ale też prowadzone przez szczególną rodzinę. Od kilku pokoleń Krzeptowscy tworzą to miejsce - zarządzają nim, mieszkają tam, przekazują wiedzę swoim dzieciom, wymyślają kolejne usprawnienia. Mam wrażenie, że to książka przede wszystkim o ludziach, którzy na swój dom wybrali to przepiękne miejsce. Anegdotki dotyczące poszczególnych osób przeplatają się z opisami codziennych obowiązków. Do tego garść opowieści o wojnie, ratowaniu ludzi, zakochaniach i niedźwiedziach.
W książce znajdziecie opisane szczęśliwe chwile jak i te tragiczne. Góry nie są bezpieczne, zwłaszcza zimą. Góry pochłonęły nie jedno istnienie. Jeden głupi błąd i nie ma człowieka. Dlatego apelują o rozwagę w górach i o odpowiedni strój.
Książka godna polecenia ze względu na cudowne zdjęcia. Piękna, twarda okładka przyciąga oko. Doskonale napisana. Piękna opowieść o pięknych ludziach. Mi dostarczyła wielu emocji. Uśmiałam się i wzruszyłam. Polecam każdemu, a zwłaszcza miłośnikom Tatr. Ja z ogromną przyjemnością kiedyś się tam wybiorę.